wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 4

-Czyżby Zabini się zabujał ?! - krzyknęłam, uchylając się przed zaklęciem ciemnoskórego.
-Nie prawda ! Parszywa gryfonka ... - wrzasnął. W całym dormitorium zapadła cisza.
-I to jeszcze gryfonka ?! Splamiłeś honor ślizgona. - powiedział, urażonym głosem Draco.
-To nie... Cholera. -zaklął Blaise.
Rzuciłam na drzwi Muffialto.
-Która jest twoją wybranką ? - spytałam, przywracając oczami.
-Ale nie śmiejcie się ze mnie. - ostrzegł.
-Tak, tak. Mów ! - powiedział Malfoy.
-No tego... Ginny Weasley. - wypalił Zabini.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Ruda ? -spytałam.
-Ruda. - potwierdził.
-No cóż mogłeś gorzej trafić... - stwierdził Draco. Przytaknęłam. - ...na przykład na taką Venę... - powiedział, uśmiechając się do mnie złośliwie.
-Ty... - zaczęłam, celując w niego różdżką.
-Ślizgonie ? -rzekł rozbawiony.
Blaise wodził wzrokiem ode mnie do Dracona. Wyglądał jakby patrzył na podając do siebie kafla zawodników.
-Venka, to był tylko żart. - powiedział, uśmiechając się.
Wstałam i zacisnęłam pięści.
-Czyli jestem aż tak brzydka, że nawet jakaś ruda gryfonka jest lepsza ode mnie !? - wrzasnęłam.
-Ej ! Nie . - rzekł Draco bez krzty uśmiechu.
-Zostawcie mnie ! - krzyknęłam i wybiegłam wściekła z Pokoju Wspólnego.

Robiło się co raz ciemniej, a ja nadal siedziałam nad spokojną taflą Jeziora.
Spojrzałam na swoje odbicie.
Długie, czerwone włosy zawiązane w warkocz zwisały smętnie nad wodą. Kolczyk w nosie lekko błyszczał,  tak samo jak kolczyki w uszach. Wściekła rozpuściłam szybko włosy.
-Tak jest ci lepiej. - powiedział dziewczęcy głos.
Obróciłam się.
-Nie gadam z gryfonami. - powiedziałam, odwrając się z powrotem w stronę Jeziora.
Dziewczyna usiadła obok mnie.
-O co chodzi ? -spytała. Miałam wrażenie, że nie zwraca uwagi na dom z którego pochodzę.
-Nie będę się zwierzała. A tym bardziej nieprzyjacielowi. -warknęłam.
-Czemu jestem twoim zdaniem twoim wrogiem ? - zapytała.
-Bo jesteś z Gryffindoru ? -zapytałam, ubolewając nad jej głupotą.
Dziewczyna zapatrzyła się w Jezioro.
-Wiesz... Czasami mam już dosyć tej ciągłej walki pomiędzy Gryfonami a Ślizgonami. -westchnęła.
Przyjrzałam jej się zdumiona.
-To czemu tu siedzisz ? Chłodno się robi. - oznajmiła.
-Kłótnia. - skwitowałam.
-Aha... - mruknęła.
Siedziałyśmy razem przez dłuższą chwilę. Po chwili wstałam.
-Idę do środka. - rzekłam.
-Wiem, że nie chcesz zadawać się z gryfonami, ale nie jesteśmy tacy źli. A jak tak patrzę na Ciebie i z Tobą rozmawiam to jednak zauwarzyłam, że nie wszyscy ślizgoni są dupkami. -stwierdziła, uśmiechając się lekko.
-Czy ja się przesłyszałam ? Gryfonka chce mi zaproponować przyjaźń ? -sarknęłam.
-Tak, ale jeśli nie chcesz to chociaż nie walczmy już. - powiedziała.
-Czemu ? Przez cały czas sobie dogryzamy, a ty nagle wyskakujesz z rozejmem. - uniosłam zdziwiona brew.
-Po prostu uważam, że wszyscy powinni zapomnieć o urazach z przeszłości. Nadchodzi wojna. Naszym największym wrogiem jest Voldemort. Jeśli nadal będziemy się kłócić, to nigdy go nie pokonamy. To tak jak różdżka. Gdy czarodziej używa nie swojej różdżki, nic nie zrobi. Lecz gdy posiądzie ją i będzie tylko jego - czyli będą jak przyjaciele, wtedy zdołają razem pokonać każdego. Nawet takiego potężnego czarodzieja jak Voldemort. - stwierdziła.
-Przemyśle to. - powiedziałam.
-Czyli rozejm ? - spytała, podając mi rękę.
-Rozejm. - oświadczyłam.
Dziewczyna ruszyła w stronę zamku.
-Czekaj ! - krzyknęłam. Przystanęła i odwróciła się. - Czy Weasley'ówna ma kogoś na oku ? - spytałam.
-Ma. - przytaknęła. - I jest to ktoś kogo znasz. - oznajmiła.
Przyśpieszyłam kroku i skierowałam się w stronę lochów, zostawiając Granger za sobą.

Na moje szczęście nigdzie nie spotkałam Zabiniego ani Dracona. Szybko umyłam się,przebrałam się i położyłam do łóżka.
-Czemu życie musi być takie skomplikowane ? - westchnęłam.
Po chwili zasnęłam.

Otworzyłam oczy i machnęłam różdżką.
-9:00 - jęknęłam.
Gdy w końcu się ogarnęłam i nałożyłam lekki makijaż, zeszłam do Pokoju Wspólnego. Spojrzałam na Tablicę Ogłoszeń.
-No tak . Wyjście do Hogsmeade. - mruknęłam.
-Vena ? - obróciłam się. Za mną stał Zabini z Draconem.
Szybko wyszłam z lochów i skierowałam się do Wielkiej Sali na śniadanie.
Po krótkim czasie dosiadła się do mnie Pansy.
-Jak tam ? - spytała zabierając mi tosta z talerza.
-Ok. - mruknęłam, w odpowiedzi.
-Dzisiaj wyjście do Hogsmeade. - zaczęła.
-Wiem. - odpowiedziałam, obojętnym głosem.
-Może na poprawę humoru pójdziemy do Trzech Mioteł ? - zapytała, lekko się uśmiechając. - O! Możemy poszukać też sukienek na bal. - dodała.
-Jaki bal ? - spytałam zdumiona.
-Vena, ty spałaś na przemowie Starego Dumbla ? - spytała, rozszerzając lekko oczy ze zdumienia. - Co się z Tobą dzieje ? Zawsze byłaś wzorową uczennicą, a teraz w 7 klasie coś się z Tobą stało i...zachowujesz się inaczej. -dokończyła zmartwionym głosem.
-Nie wiem jakoś tak... To co z tym balem ? - spytałam, szybko zmieniając temat.
Pansy przyjrzała mi się badawczo.
-Powiem Ci w drodze do wioski. Tak wogóle o co Wam wczoraj poszło z chłopakami ? -spytała taktowanie.
-Draco... - powiedziałam.
-Aha. To już nic nie musisz mówić. - zmarszczyła lekko brwi.
Wstałam od stołu i skierowałam się w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Nie spodziewanie prawie wpadłam na Blaisa. Ominęłam jego oraz blondyna i poszłam do lochów przygotować się do wyjścia.

2 komentarze: