poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 5

Gdy przeszłyśmy razem z Pansy, przez kontrolę Filcha, stwierdziłyśmy że nie będziemy czekały na chłopców i poprostu zrobimy sobie babskie wyjście. Od dawna nie było okazji abyśmy razem się powygłupiały przy kremowym piwie. Podczas naszej drogi do wioski zaczął padać śnieg.
-Końcówka listopada i już śnieg pada ? Pierwszy raz tak wcześnie spadł śnieg ! - powiedziała zdziwiona Pansy.
Wzruszyłam ramionami.
- Tylko ogranicza widoczność i moczy ubrania. - skrzywiłam się, jednocześnie przyglądając się co raz większej warstwie białego puchu, który powoli okrywał drzewa i ścieżkę. Gdzie nie gdzie promyki słońca prześlizgiwały się po spadających płatkach, tworząc przepiękną, migoczącą mozaikę barw.
-Ale nie możesz zaprzeczyć stwierdzeniu że śnieg jest piękny, prawda ? - rzekła ślizgonka, trącając gałązkę jednego z drzew.
Westchnęłam.
-Tak, jest przepiękny. Mi się jednak kojarzy tylko ze świętami. Po za tym... Nie zachowuj się jak zachwycony puchon bo ludzie się na ciebie dziwnie patrzą. - powiedziałam, pokazując lekko głową na grupkę drugoklasistek, które niespodziewanie przyspieszyły i zniknęły za drzwiami Miodowego Królestwa.
Nagle prosto w twarz, dmuchnął nam zimny powiew wiatru. Nie myśląc dłużej weszłyśmy do Trzech Mioteł aby rozgrzać się kuflem kremowego piwa. W pomieszczeniu było multum ludzi.
- Tam jest wolny stolik. - powiedziała Pansy, pokazując mi na miejsce w rogu. Szybko do niego podeszłyśmy i w ostatniej chwili wyprzedziłyśmy jakieś tapeciary, na oko były krukonkami z siódmej klasy. Jedna z nich prychnęła na nas i razem ze swoją koleżanką poszły szukać innego miejsca.
- To kiedy jest ten bal ? - spytałam ślizgonki, gdy przyniosła piwo.
Pansy podała mi napój i usiadła naprzeciwko mnie.
- Bal jest 31 stycznia, czyli w sylwestra. - poinformowała mnie, upijając łyk z kufla.
Zajrzałam do mojego i zauważyłam, że pianka powoli zaczyna znikać z powierzchni brązowego napoju. Szybko upiłam łyk.
- To jaką sukienkę kupujesz ? - spytałam odstawiając kufel.
- Hm... Założę małą czarną. A ty ? - zapytała.
- Nie wiem. Zaraz pójdziemy do jakiegoś sklepu z ciuchami i poszukam sobie jakiejś. Myślałam nad jakąś podkreślająca nasz dom i moje włosy. Uważam, że zielona, zwężana w talii i z dekoltem będzie dobra. - odpowiedziałam, dokańczają piwo. Pansy widząc to, szybko wypiła ostatni łyk i wstała.
- To teraz rozgrzane i gorące możemy pójść poprzymierzać sukienki, jednocześnie pokazując swe wdzięki jakimś fajnym facetom. - powiedziała, filuternie poruszając brwiami.
Zaśmiałam się.
- Jesteś niesamowita. - pokręciłam głową, po czym wyszłyśmy z baru.

- Jak myślisz ? Ta pasuje ? - spytałam się Pansy która od dłużeszego czasu chodziła po sklepie i przynosiła mi ciągle nowe sukienki, przy okazji zatrzymując się na chwilę aby ocenić mój wygląd.
- Nie, to nie to. - powiedziała zrezygnowana.
- Nie mogę wziąć tej czarnej ? Była najlepsza ze wszystkich, które mi dotąd przyniosłaś.
- Kategorycznie nie! To jest nasz ostatni bal i masz wyglądać przepięknie. - orzekła, podając mi następną. - Teraz przymierz tą.
Założyłam sukienkę, zamknęłam oczy i obróciłam się przodem do lustra. Spojrzałam na swoje odbicie i wciągnęłam powietrze. Ciemna zieleń spływała po mnie, sięgając mi do kolan. W pasie była przewiązana cienkim  srebrnym paskiem. Biust był lekko wypchnięty do góry, ale nie wyzywająco.
Pansy odsunęła zasłonkę.
- Pokażesz się wre... - zaczęła. Po chwili przeniosła wzrok na sukienkę. Wybałuszyła oczy, by po chwili uśmiechnąć się szeroko. - Cudnie! Założę się, że jak wejdziesz na salę to żaden chłopak nie oderwie od ciebie wzroku. - oznajmiła, odsyłając różdżką resztę sukienek.
- Bez przesady. - powiedziałam zawstydzona.
- Z przesadą czy bez, bierzesz ją. - rzekła. - A teraz ubierz się i idziemy do kasy.

Gdy wracałyśmy do Hogwartu, ja z nowym nabytkiem w torbie, zaczął padać ostro śnieg i zrobiło się zimno.
- Chodźmy szybciej. Mogłam wziąć rękawiczki i szalik bo zamarzam. - powiedziała Pansy pocierając dłońmi.
- Bez przesady, jest ciepło. - powiedziałam trochę zwidziwiona. Rzeczywiście było ciepło. Nie miałam pojęcia czemu ślizgonka tak się trzęsie.
- Czemu tobie nigdy nie jest zimno ? - zapytała z nutą wyrzutu w głosie.
- Taka moja natura. - zaśmiałam się. Wystawiłam dłoń przed siebie i zaczęłam obserwować jak powoli spada na nią płatek śniegu. Jednak za nim dotknął mojej skóry, roztopił się.
- Rzeczywiście dziwne. - Pomyślałam, czując narastający we mnie niepokój.

Gdy wróciłyśmy do zamku, Pansy poszła wziąć gorący prysznic, a ja zaczęłam odrabiać lekcje i uczyć się do następnej lekcji transmutacji, która, trzeba było przynać jest w siódmej klasie trudna.

2 komentarze:

  1. Dobra chciałaś żebym krytykowa to ok. Okropne okropne xD porostu się nie da czytać. Nie a tak serio super <3 ciekawe czemu jej zawsze jest ciepło .

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAA CO TO JEST ;--;
    TO JEST GENIALNE!

    OdpowiedzUsuń