Skręciłam
za róg. Stanęłam gwałtownie i otworzyłam szeroko oczy. Szybko zreflektowałam
się i podeszłam do całującej się pary.
- Hej! -
odskoczyli od siebie i spojrzeli na mnie. -Nie chce przeszkadzać w tej cudownej
chwili, ale zapewne nie długo zaczną wychodzić uczniowie z klas i zastaną dość
rzadko spotykany obraz, jeśli chodzi o wasze domy, więc radzę wejść do jakiejś
klasy albo pójść do Pokoju Życzeń. - powiedziałam, powstrzymując śmiech.
- Już
idziemy Vena. No problem. - zaśmiał się Zabini Blaise, po czym przebiegł wraz z
Ginny Weasley dziedziniec i zniknął z nią za rogiem.
- Co
jeszcze mnie dzisiaj zdziwi? - mruknęłam, kręcąc głową. Owszem widziałam ich
czasami jak rozmawiali, ale żeby tak szybko byli razem? Jednak uśmiechnęłam
się, szczęśliwa że wreszcie z kimś się związał. Większość dziewczyn w
Slytherinie biła się oto aby być z nim, ale on zbywał je machnięciem
ręki. W pewien sposób podziwiałam go za to, że nie wybrał pierwszej, lepszej z
brzegu, ale poczekał na "tę jedyną". Ciągle zadaje sobie pytanie
czemu Draco żadnej sobie nie znalazł. Od pewnego czasu w ogóle nie ogląda się
za dziewczynami, co jest nie w jego stylu. Jestem w Hogwarcie już czwarty rok i
też nikogo nie mam. Draco nie jest w moim typie-wolę brunetów. Westchnęłam.
Przystanęłam i rozejrzałam się. Byłam na Błoniach.
- O wilku
mowa. - szepnęłam, zauważając pośród śniegu platynową czuprynę. Powoli zaczęłam
przedzierać się przez zaspę w stronę blondyna. Gdy w końcu do niego dotarłam,
usiadłam i spojrzałam na Zakazany Las.
- Hm...?
- odezwał się Draco po dłuższej chwili milczenia.
- Co
tutaj robisz? - zapytałam.
Spojrzał
na mnie.
- Siedzę.
- odparł.
Usiadłam
bokiem do chłopaka.
-Draco,
widzę że coś się z tobą dzieje. I to nie od godziny, lecz od kilku tygodni. -
zaczęłam. Miałam nadzieję, że coś z niego wyciągnę.
-To chyba
źle widzisz, bo nic się nie dzieje. - warknął, odwracając głowę w stronę zamku.
Westchnęłam,
po czym wstałam. Otrzepałam ubrania ze śniegu i machnęłam różdżką. Z moich nóg
zniknęły zimowe botki, a pojawiły się posrebrzane i trochę już rozjechane
łyżwy. Spojrzałam na Malfoya, ale on nie sprawiał wrażenia jakby był zadowolony
z mojego pomysłu. Machnęłam różdżką aby upewnić się co do wytrzymałości lodu,
po czym weszłam na jego gładką powierzchnie. Poświęciłam kilka minut aby
przyzwyczaić się do łyżew, a następnie zaczęłam jeździć. Byłam na środku
Jeziora, więc obróciłam się w stronę brzegu aby pomachać ślizgonowi, jednak ten
gdzieś zniknął. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do przerwanej wcześniej
czynności. Nagle poczułam silne ręce na mojej talii, a w następnej zostałam
podniesiona do góry. Po kilku przejechanych metrach, ręce powoli opuściły mnie
na ziemię.
-Draco! -
zaśmiałam się, odwracając się. Zamarłam. Przede mną stał wysoki brunet, który
akurat w tej sekundzie uśmiechnął się. Otworzyłam szerzej oczy. Miał
przepiękne, niebieskie oczy i nie można mu było zarzucić, że nie jest
przystojny.
-Bardzo
dobrze jeździsz. - stwierdził.
Otrząsnęłam
się. Odetchnęłam i odjechałam do brzegu. Gdy wyszłam na śnieg, założyłam botki.
Obróciłam się. Chłopak dalej stał w tym samym miejscu co poprzednio. Podniósł
rękę, zachęcając mnie abym wróciła, ja jednak obróciłam się i szybko pobiegłam
do Pokoju Wspólnego ślizgonów.
Rzuciłam
się na łóżku i spojrzałam na srebrne wzory zdobiące sufit. Nagle zerwałam się i
szybko podeszłam do półki z książkami. Po kilku minutach znalazłam to czego
szukałam. Wzięłam opasły tom i usiadłam z powrotem na łóżku. Otworzyłam księgę
i zaczęłam ją czytać. Po raz trzeci.
- Gdzie
to może być? Musiało mi to umknąć kiedy czytałam ją ostatnim razem. -mruczałam
do siebie, wertując "Dzieje Hogwartu". Z zamyślenia wyrwał mnie
dźwięk otwieranych drzwi.
-Vena,
czy ty po raz kolejny czytasz tę książkę? Zamieniasz się w Granger. - westchnął
Draco, zabierając mi ją z ręki.
-Ej!
Oddaj mi ją! - krzyknęłam, doskakując do niego. Próbowałam mu ją wyrwać, ale
bezskutecznie.
-Daj mi
chociaż zaznaczyć gdzie skończyłam. -powiedziałam, przewracając oczyma.
Spojrzał na mnie nie ufnie, po czym oddał mi książkę. Zgodnie z obietnicą,
zaznaczyłam fragment i odłożyłam ją na szafkę nocną. Obróciłam się do Malfoya.
-Przyszedłeś
do mojego pokoju, przerwałeś mi czytanie i zabrałeś książkę. Lepiej znajdź
dobre wytłumaczenie czemu to zrobiłeś. -zagroziłam. Przestał oglądać obraz
wiszący na ścianie i obrócił się w moją stronę.
-Chciałem
porozmawiać. -oznajmił. Kiwnęłam głową i rzuciłam Muffliato, aby nikt niechciany
nie usłyszał naszej rozmowy. Usiedliśmy na łóżku.
-To o co
chodzi? -zapytałam.
-Ostatnio...jakoś
dziwnie się czuję. -zaczął.
-Czyżby
katarek? -zadrwiłam.
-To nie
jest śmieszne! -ofuknął mnie. Zrobiłam poważną minę. Popatrzył na mnie.
-Ostatnio
dziwnie się czuję. Przechodzę korytarzem, siedzę w klasie i czuję się nieswojo.
Tak jakby mnie ktoś obserwował. Wiesz jakie to wkurzające? Oglądam się, ale
nigdy nie zauważyłem kto to robi. -powiedział sfrustrowany.
-Pewnie
jakaś dziewczyna. -przewróciłam oczami. -Nie dziwię się, jeśli leci na ciebie
połowa szkoły.
-Nie, to
nie to. -odpowiedział, zamyślony. -A czy ty lecisz na mnie? - spytał się,
wyszczerzając zęby.
-Chciałbyś.
-prychnęłam. Napotykając jego wzrok dopowiedziałam. - Nie, nie podobasz mi się.
Wolę brunetów.
-Uuuu...
Zabini! -krzyknął.
-Zamknij
się! -krzyknęłam wściekła. -On ma dziewczynę. -dodałam.
-A co?
Przeszkadza ci to? -spytał wrednie.
-Zabini
mi się nie podoba. Koniec, kropka. -ucięłam.
Siedzieliśmy
w milczeniu.
-A tobie
by to przeszkadzało? -zapytałam go.
Otrząsnął
się.
-Co?
-zapytał nieprzytomnie.
-To, że
osoba którą kochasz ma chłopaka. -odpowiedziałam.
Zadumał
się.
-Myślę,
że bardzo by mi to przeszkadzało. Chciałbym ją zdobyć ale nie odebrałbym jej
komuś. Jeśli byłaby z nim szczęśliwa to nie chciałbym zepsuć tego szczęścia.
-odpowiedział po chwili, całkiem poważnie. Zrobiłam wielkie oczy.
-No co? -
zapytał urażony.
-Nic.
Tylko nie spodziewałam się czegoś takiego po tobie. -przyznałam się. Pominął to
nic nie mówiąc.
-Wracając
do tematu głównego...mam ci pomóc? -zapytałam.
-A
mogłabyś? Bardzo byś mi pomogła. -przyznał Draco.
-Chętnie
dowiem się kim jest twój tajemniczy wielbiciel. -mrugnęłam do niego.
Zbiegłam
szybko po schodach i przybiegłam pod drzwi. Zdyszana przystanęłam aby uspokoić
oddech. Odetchnęłam i weszłam do sali.
-Panni
Igneus, za pani 10-minutowe spóźnienie Slytherin traci 5 punktów. Proszę szybko
usiąść na swoje miejsce. -powiedział profesor Snape. Szybko podeszłam do
Malfoya i usiadłam obok.
-Co
dzisiaj robimy? -szepnęłam do niego.
-Spóźniła
się pani i jeszcze pani rozmawia? 2 punkty od Slytherinu. -warknął nauczyciel
znad biurka.
-Wywar Tojadowy. -szepnął Draco i poszedł po
składniki. Szybko zrobiłam to samo, żeby nie być ostatnia. Położyłam wszystko
na stole i zabrałam się do roboty.
Włączyłam
palnik pod kociołkiem i wlałam do niego wody. Podgrzałam ją do temperatury 50
stopni, a następnie wrzuciłam 2 szklanki żabiego skrzeku i doprowadziłam
miksturę do 50 stopni. Spod kurtyny włosów, mieszając wywar w stronę odwrotną
do ruchu wskazówek zegara, oglądałam każdego z osobna, szukając tajemniczej
wielbicielki Malfoya. Po trzech minutach dodałam 2 suszone figi, które
pokroiłam w kostkę 0,5cm na 0,5cm oraz jedną dżdżownicę, wszystko podgrzałam do
temperatury 66 stopni. Poczekałam chwilę, aż eliksir się ostudzi i przybierze
zgniłą, zieloną barwę, a następnie dodałam 18 listków z kwiatu Akonitu i
zagotowałam do temperatury 118 stopni.
Gdy
eliksir był gotowy, przelałam go do fiolki, którą wcześniej podpisałam swoim
imieniem i nazwiskiem. Zauważyłam, że Draco już kończy, tak więc poczekałam na
niego i razem oddaliśmy wywary. Spoglądając na resztę klasy zauważyłam, że
większość ma zły kolor eliksiru. Hermiona Granger oddała pracę chwilę po nas. Potter
miał purpurową barwę roztworu, a Weasley niebieską. Zirytowałam się. Eliksiry
są przedmiotem miłym i przyjemnym, wystarczą tylko chęci aby nauczyć się
wszystkich formułek. No i trzeba uważać przy tworzeniu wywarów. Nie stosował
się do tego Wybraniec, którego kociołek zaczął bulgotać, przez mieszanie za
długo wywaru, a na dodatek zapomniał dodać dwóch listków Akonitu. Jak na każdej
lekcji, jakby to było tradycją Snape podszedł powoli do dwóch gryfonów i
machnięciem różdżki spowodował zniknięcie ich eliksirów.
-Czemu
pan to zrobił? - zapytał wściekły Weasley.
-Po co
mieć dodatkową pracę, jak i dostaniecie oboje po ocenie Okropnej? -zapytał
retorycznie, po czym odwrócił się i odszedł do biurka powiewając szatami.
-Wkurzony
był dzisiaj. -powiedziałam Malfoyowi, gdy wyszliśmy z sali.
-Tak, ale
ja się przyzwyczaiłem do jego humorków. -odparł.
-Ja też, ale gryfoni najwyraźniej jeszcze nie.
Po tych sześciu latach nauki tutaj. -prychnęłam, po czym skierowałam się na
Historię Magii.
Jak
zwykle cała klasa drzemała na lekcji. Przez pierwszą połowę lekcji robiłam
notatki o olbrzymach, ale na drugiej, podpierając głowę na ręce, zasnęłam.
Śniło mi
się to co zwykle - śmierć i ogień. Jak zawsze nie umiałam uratować
wrzeszczących ludzi, tylko patrzyłam jak trawi ich ogień. Krzyczałam, ale to
nic nie dawało.
Z
wrzaskiem obudziłam się i stanęłam na nogi. Zamrugałam i rozejrzałam się po
klasie. Wszyscy, bez wyjątku, patrzyli się na mnie szeroko otwierając oczy. Spojrzałam
na profesora Binnsa.
-
Wszystko w porządku panno Igneus? - zapytał, swym świszczącym głosem. Powoli
zaczęła ogarniać mnie panika. Czułam, że dłużej tutaj nie wytrzymam. Nadal
słyszałam krzyki.
- Panno
Ign... -zaczął duch jeszcze raz, ale reszty nie usłyszałam, bo przerażona
wybiegłam z sali. Biegłam. Po prostu biegłam przed siebie. Zdyszana usiadłam
pod najbliższym drzewem. Wokół panowała cisza, jeśli nie licząc liści poruszających
się przez wiatr. Zaczęło się ściemniać, a ja nadal siedziałam w tym samym
miejscu, kurczowo trzymając się źdźbeł trawy. Gdy słońce schowało się za
widnokręgiem, sztywno stanęłam na nogi. Wyostrzonymi zmysłami wyczułam czyjąś
obecność. Rozejrzałam się, lecz przez gęstwinę Zakazanego Lasu nic nie
widziałam.
- To
jestem. - powiedział głos. Natychmiast spojrzałam w stronę jego źródła. Na
gałęzi siedziała, machając nóżkami, Samara. Odetchnęłam z ulgą.
- Dawno
cię nie widziałam. - oznajmiłam jej.
- Ty mnie
nie. Ja ciebie tak. - napotykając mój pytający wzrok, dodała: - Wolałam zostać
w ukryciu, dopóki nie zaczniesz w pewnym sensie dojrzewać.
- Mam 16
lat, prawie 17, więc jestem już dojrzała. -odpowiedziałam urażona.
- Pod
względem fizycznym i psychicznym jesteś, ale jeśli chodzi o twoją moc, to zaczynasz
dopiero stawiać pierwsze kroki. -powiedziała, strącając listek z najbliższej
gałązki.
-
Wytłumaczysz to po angielsku, a nie po trytońsku? - zirytowałam się.
-
Pamiętasz jak męczyłam cię, gdy przyszłaś do Hogwartu? -zapytała.
- Ta...
Nawijałaś mi wtedy o moim pochodzeniu. - mruknęłam znudzona.
- Otóż,
dowiedziałam się od jednej mojej babki, że twoja moc, tak to można nazwać, jest
silniejsza i inna od innych czarodziei, a nie kontrolowana da opłakane skutki. -skrzywiła
się, na same ich wyobrażenie.
- Czyli
moje zaklęcia będą dużo mocniejsze i skuteczniejsze od innych ? -zapytałam ożywiona.
Samara spojrzała na mnie krzywo.
- Myślisz
jak każdy człowiek, czyli o potędze i władzy na innymi ludźmi. -wściekła się.
-
Przepraszam. Czyli będę miała silniejsze zaklęcia? -zapytałam podekscytowana.
- Nie. To
tak nie działa. Raczej masz taki bonusik, który dostałaś od przodków. -zaczęła
zdenerwowana.
- Jaki
bonusik? -zapytałam poważnie.
- Myślę,
że... dowiesz się tego w swoim czasie. Przypuszczam iż będzie to twój 17 dzień
urodzenia. -powiedziała, przygryzając dolną wargę w zamyśleniu. Po chwili
wstała. Błysnęło i zniknęła. Zdziwiona wróciłam do zamku.
Draco i
Zabini wbiegli do mojego pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi i siadając z
impetem na moim łóżku. Zrezygnowana zamknęłam "Dzieje Hogwartu" i
usiadłam między nimi.
- No co?
- zapytałam urażonym głosem. Draco wyjął z kieszeni mój zmniejszony plecak i
powiększając go, rzucił na stolik.
- To!
-warknął pokazując na rzuconą rzecz. Milczałam jak zaklęta.
- Dała mi
to jedna ze ślizgonek, napomykając, że wrzeszcząc wybiegłaś z Historii Magii.
-oznajmił zły.
- No i?
Nawet jeśli to prawda, to nic wam do tego. -powiedziałam urażona.
- Mamy
prawo wiedzieć, że dzieję się z tobą coś niedobrego. -przyznał Blaise.
-
Właśnie. Jesteśmy twoim przyjaciółmi Vena, a przyjaciele, dla twojego dobra
powinni wiedzieć takie rzeczy. - przytaknął Malfoy.
- A może
ja nie chce abyście wiedzieli? - zapytałam zdenerwowana. Zabini spojrzał na
mnie.
- Vena,
przyznaj się, że sama w to nie wierzysz. - powiedział cicho.
- Nie,
nie wierzę. -odpowiedziałam.
- To
powiesz nam co się stało, czy mam pójść do Binnsa? -zapytał Draco, kierując się
w stronę drzwi.
-Siadaj.
-warknęłam. Gdy byli gotowi zaczęłam opowiadać. Pominęłam jednak to co się
działo w Zakazanym Lesie.