środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 6

- Panno Igneus, proszę zostać po lekcji. - powiedział profesor Snape, przeszywając mnie spojrzeniem.
- Dobrze. - odpowiedziałam. Szybko oddałam mu swój eliksir i poszłam do ławki się spakować. Chłopcy widząc, że podchodzę do biurka nauczyciela, wyszli z sali zapewniając że na mnie poczekają.
- O co chodzi Panie Profesorze ? - spytałam siląc się na spokój. Szybko przelatywałam przez wszystkie wspomnienia z lekcji, ale nie znalazłam nic złego ani podejrzanego czym nauczyciel mógł się zainteresować.
Profesor odchrząknął i splótł dłonie.
- Otóż zauważyłem, że od pewnego czasu jest pani nie obecna na lekcji. Chodzi mi o obecność duchową. - wyprzedził moje pytanie. - Robi pani wszystko zgodnie z poleceniami, jednak od kilku dni, nie wykazuje się pani żadną dodatkową aktywnością jeśli chodzi o odpowiedzi. Inni nauczyciele poinformowali mnie, że na ich lekcjach też nie widzą pani aktywności, którą wykazywała się pani przez te trzy lata w naszej szkole. - oznajmił. Uniosłam brwi zdziwiona. Fakt, nie uważałam za bardzo na lekcjach, ale myślałam, że nikt nie zwraca na to uwagi.
- W związku z tym iż jestem opiekunem Slytherinu, muszę dbać o swoich podopiecznych. - skrzywił się, jakby słowo "dbać" i nazwisko "Snape" się całkowicie wykluczały.
- Rozumiem to Panie Profesorze, ale wydaje mi się, że nie mam żadnych problemów. Myślę, że to przez stres związany z uwutemami. - powiedziałam, okłamując samą siebie. - Przepraszam, ale śpieszę się na obiad. - pożegnałam się, po czym szybko wyszłam z sali. Skręciłam za róg i już miałam iść dalej gdy coś mnie tknęło aby przystanąć. Nie myliłam się, po chwili usłyszałam cichy stukot butów. Wyjrzałam zza rogu i ujrzałam, ku memu zdumieniu, Hermione Grenger, która bez żadnego "Dzień Dobry" weszła do sali od eliksirów. Zanotowałam sobie w głowie, żeby podpytać Malfoya, może on też zobaczył coś podejrzanego.

- Czemu na mnie nie poczekaliście ? - spytałam z udawaną złością. Byłam tego naprawdę ciekawa, a jeśli coś mnie ciekawi to muszę znać na to odpowiedź.
- Czekaliśmy na Ciebie przed salą, gdy wtem... - zaczął nieco dramatycznie Draco. - Pojawiła się rudowłosna piękność, powiewająca swymi długimi, miedzianymi włosami. Cały czas prysł gdy Zabini spytał się co ona tu robi. A ta, nie uwierzysz, pokryła się rumieńcem i wymamrotała, że szukała kogoś. - ciągnął dalej, co raz bardziej rozbawiony.
- Weasley'ówn wracała z korytarza w którym jest nasz Pokój, więc zawlokłem tam tego Platynowego Szlachcica i spytałem się Derrick'a czy była tu Ginny. A on odpowiedział, że tak ! - przerwał mu Zabini, uśmiechając się szeroko.
- Zgadnij, po co przyszła ? - spytał podekscytowany.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam, ledwo powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.
- Pytała się o mnie ! Ale, że mnie nie było to wróciła do siebie. Tylko czemu gdy mnie zobaczyła to nawet mnie nie zatrzymała ? - spytał z odrobiną rozczarowania Blaise.
W dormitorium zapadła cisza. Po chwili odezwałam się : 
- Za to ja, gdy wracałam z eliksirów zobaczyłam Hermionę Granger, która bez najmniejszego choćby powitania, weszła do sali w której przebywał Snape. Nie słyszałam żadnych wrzasków, więc myślę że przeżyła, ale nie mam zielonego pojęcia, czemu nie została wyrzucona. - oświadczyłam, rozsiadając się wygodniej na łóżku Blaise'a.
Chłopcy zrobili zdziwione miny.
- Czemu niby miałaby tam pójść ? Wątpie żeby zarobiła szlaban. - powiedział z powątpieniem Draco.
- Dlatego chciałam się Was spytać, czy może czegoś nie widzieliście. - spytałam, mając nadzieję, że jednak któryś z nich coś dostrzegł.
- Hmm... Raczej nie... Chociaż... - zastanawiał się Malfoy. Pochyliłam się lekko w jego stronę.
- Chociaż co ? - spytałam zniecierpliwiona.
- Jakieś dwa tygodnie temu, gdy musiałem omówić coś z Severusem, pamiętam, że gdy już wychodziłem, weszła do środka Granger. On tylko rzucił żeby poszła do jego gabinetu. Gdy na niego spojrzałem z pytającym wzrokiem, pokręcił tylko głową i powiedział żebym już poszedł. - zakończył.
- Ciekawie się zapowiada... No ale nie mamy czasu na śledzenie gryfonki. Omineliśmy obiad. Pójdzmy po coś do jedzenia, a potem pomogę Zabiniemu napisać esej z Historii Magii. Mamy okienko, więc zabierzemy się do nauki, to może jakoś ukończycie szkołę. - podjęłam decyzję, a następnie władczym krokiem wyszłam z dormitorium. Chłopcy spojrzeli po sobie wzruszając ramionami, po czym wyszli za mną.

----------------------------------------
Bardzo przepraszam że taki krótki rozdział, ale chciałam wstawić specjalnie z okazji świąt. Tematyka może nie jest jeszcze typowo Bożo Narodzeniowa, ale myślę że akcja staje się co raz ciekawsza :)
Wesołych Świąt, dużo zdrowia, aby każdy z Was spełnił swoje marzenia, abyście nie upili się w Sylwestra, dużo prezentów. Ogólnie potter'owskich świąt Wam życzę ;*

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 5

Gdy przeszłyśmy razem z Pansy, przez kontrolę Filcha, stwierdziłyśmy że nie będziemy czekały na chłopców i poprostu zrobimy sobie babskie wyjście. Od dawna nie było okazji abyśmy razem się powygłupiały przy kremowym piwie. Podczas naszej drogi do wioski zaczął padać śnieg.
-Końcówka listopada i już śnieg pada ? Pierwszy raz tak wcześnie spadł śnieg ! - powiedziała zdziwiona Pansy.
Wzruszyłam ramionami.
- Tylko ogranicza widoczność i moczy ubrania. - skrzywiłam się, jednocześnie przyglądając się co raz większej warstwie białego puchu, który powoli okrywał drzewa i ścieżkę. Gdzie nie gdzie promyki słońca prześlizgiwały się po spadających płatkach, tworząc przepiękną, migoczącą mozaikę barw.
-Ale nie możesz zaprzeczyć stwierdzeniu że śnieg jest piękny, prawda ? - rzekła ślizgonka, trącając gałązkę jednego z drzew.
Westchnęłam.
-Tak, jest przepiękny. Mi się jednak kojarzy tylko ze świętami. Po za tym... Nie zachowuj się jak zachwycony puchon bo ludzie się na ciebie dziwnie patrzą. - powiedziałam, pokazując lekko głową na grupkę drugoklasistek, które niespodziewanie przyspieszyły i zniknęły za drzwiami Miodowego Królestwa.
Nagle prosto w twarz, dmuchnął nam zimny powiew wiatru. Nie myśląc dłużej weszłyśmy do Trzech Mioteł aby rozgrzać się kuflem kremowego piwa. W pomieszczeniu było multum ludzi.
- Tam jest wolny stolik. - powiedziała Pansy, pokazując mi na miejsce w rogu. Szybko do niego podeszłyśmy i w ostatniej chwili wyprzedziłyśmy jakieś tapeciary, na oko były krukonkami z siódmej klasy. Jedna z nich prychnęła na nas i razem ze swoją koleżanką poszły szukać innego miejsca.
- To kiedy jest ten bal ? - spytałam ślizgonki, gdy przyniosła piwo.
Pansy podała mi napój i usiadła naprzeciwko mnie.
- Bal jest 31 stycznia, czyli w sylwestra. - poinformowała mnie, upijając łyk z kufla.
Zajrzałam do mojego i zauważyłam, że pianka powoli zaczyna znikać z powierzchni brązowego napoju. Szybko upiłam łyk.
- To jaką sukienkę kupujesz ? - spytałam odstawiając kufel.
- Hm... Założę małą czarną. A ty ? - zapytała.
- Nie wiem. Zaraz pójdziemy do jakiegoś sklepu z ciuchami i poszukam sobie jakiejś. Myślałam nad jakąś podkreślająca nasz dom i moje włosy. Uważam, że zielona, zwężana w talii i z dekoltem będzie dobra. - odpowiedziałam, dokańczają piwo. Pansy widząc to, szybko wypiła ostatni łyk i wstała.
- To teraz rozgrzane i gorące możemy pójść poprzymierzać sukienki, jednocześnie pokazując swe wdzięki jakimś fajnym facetom. - powiedziała, filuternie poruszając brwiami.
Zaśmiałam się.
- Jesteś niesamowita. - pokręciłam głową, po czym wyszłyśmy z baru.

- Jak myślisz ? Ta pasuje ? - spytałam się Pansy która od dłużeszego czasu chodziła po sklepie i przynosiła mi ciągle nowe sukienki, przy okazji zatrzymując się na chwilę aby ocenić mój wygląd.
- Nie, to nie to. - powiedziała zrezygnowana.
- Nie mogę wziąć tej czarnej ? Była najlepsza ze wszystkich, które mi dotąd przyniosłaś.
- Kategorycznie nie! To jest nasz ostatni bal i masz wyglądać przepięknie. - orzekła, podając mi następną. - Teraz przymierz tą.
Założyłam sukienkę, zamknęłam oczy i obróciłam się przodem do lustra. Spojrzałam na swoje odbicie i wciągnęłam powietrze. Ciemna zieleń spływała po mnie, sięgając mi do kolan. W pasie była przewiązana cienkim  srebrnym paskiem. Biust był lekko wypchnięty do góry, ale nie wyzywająco.
Pansy odsunęła zasłonkę.
- Pokażesz się wre... - zaczęła. Po chwili przeniosła wzrok na sukienkę. Wybałuszyła oczy, by po chwili uśmiechnąć się szeroko. - Cudnie! Założę się, że jak wejdziesz na salę to żaden chłopak nie oderwie od ciebie wzroku. - oznajmiła, odsyłając różdżką resztę sukienek.
- Bez przesady. - powiedziałam zawstydzona.
- Z przesadą czy bez, bierzesz ją. - rzekła. - A teraz ubierz się i idziemy do kasy.

Gdy wracałyśmy do Hogwartu, ja z nowym nabytkiem w torbie, zaczął padać ostro śnieg i zrobiło się zimno.
- Chodźmy szybciej. Mogłam wziąć rękawiczki i szalik bo zamarzam. - powiedziała Pansy pocierając dłońmi.
- Bez przesady, jest ciepło. - powiedziałam trochę zwidziwiona. Rzeczywiście było ciepło. Nie miałam pojęcia czemu ślizgonka tak się trzęsie.
- Czemu tobie nigdy nie jest zimno ? - zapytała z nutą wyrzutu w głosie.
- Taka moja natura. - zaśmiałam się. Wystawiłam dłoń przed siebie i zaczęłam obserwować jak powoli spada na nią płatek śniegu. Jednak za nim dotknął mojej skóry, roztopił się.
- Rzeczywiście dziwne. - Pomyślałam, czując narastający we mnie niepokój.

Gdy wróciłyśmy do zamku, Pansy poszła wziąć gorący prysznic, a ja zaczęłam odrabiać lekcje i uczyć się do następnej lekcji transmutacji, która, trzeba było przynać jest w siódmej klasie trudna.

wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 4

-Czyżby Zabini się zabujał ?! - krzyknęłam, uchylając się przed zaklęciem ciemnoskórego.
-Nie prawda ! Parszywa gryfonka ... - wrzasnął. W całym dormitorium zapadła cisza.
-I to jeszcze gryfonka ?! Splamiłeś honor ślizgona. - powiedział, urażonym głosem Draco.
-To nie... Cholera. -zaklął Blaise.
Rzuciłam na drzwi Muffialto.
-Która jest twoją wybranką ? - spytałam, przywracając oczami.
-Ale nie śmiejcie się ze mnie. - ostrzegł.
-Tak, tak. Mów ! - powiedział Malfoy.
-No tego... Ginny Weasley. - wypalił Zabini.
Otworzyłam szeroko oczy.
-Ruda ? -spytałam.
-Ruda. - potwierdził.
-No cóż mogłeś gorzej trafić... - stwierdził Draco. Przytaknęłam. - ...na przykład na taką Venę... - powiedział, uśmiechając się do mnie złośliwie.
-Ty... - zaczęłam, celując w niego różdżką.
-Ślizgonie ? -rzekł rozbawiony.
Blaise wodził wzrokiem ode mnie do Dracona. Wyglądał jakby patrzył na podając do siebie kafla zawodników.
-Venka, to był tylko żart. - powiedział, uśmiechając się.
Wstałam i zacisnęłam pięści.
-Czyli jestem aż tak brzydka, że nawet jakaś ruda gryfonka jest lepsza ode mnie !? - wrzasnęłam.
-Ej ! Nie . - rzekł Draco bez krzty uśmiechu.
-Zostawcie mnie ! - krzyknęłam i wybiegłam wściekła z Pokoju Wspólnego.

Robiło się co raz ciemniej, a ja nadal siedziałam nad spokojną taflą Jeziora.
Spojrzałam na swoje odbicie.
Długie, czerwone włosy zawiązane w warkocz zwisały smętnie nad wodą. Kolczyk w nosie lekko błyszczał,  tak samo jak kolczyki w uszach. Wściekła rozpuściłam szybko włosy.
-Tak jest ci lepiej. - powiedział dziewczęcy głos.
Obróciłam się.
-Nie gadam z gryfonami. - powiedziałam, odwrając się z powrotem w stronę Jeziora.
Dziewczyna usiadła obok mnie.
-O co chodzi ? -spytała. Miałam wrażenie, że nie zwraca uwagi na dom z którego pochodzę.
-Nie będę się zwierzała. A tym bardziej nieprzyjacielowi. -warknęłam.
-Czemu jestem twoim zdaniem twoim wrogiem ? - zapytała.
-Bo jesteś z Gryffindoru ? -zapytałam, ubolewając nad jej głupotą.
Dziewczyna zapatrzyła się w Jezioro.
-Wiesz... Czasami mam już dosyć tej ciągłej walki pomiędzy Gryfonami a Ślizgonami. -westchnęła.
Przyjrzałam jej się zdumiona.
-To czemu tu siedzisz ? Chłodno się robi. - oznajmiła.
-Kłótnia. - skwitowałam.
-Aha... - mruknęła.
Siedziałyśmy razem przez dłuższą chwilę. Po chwili wstałam.
-Idę do środka. - rzekłam.
-Wiem, że nie chcesz zadawać się z gryfonami, ale nie jesteśmy tacy źli. A jak tak patrzę na Ciebie i z Tobą rozmawiam to jednak zauwarzyłam, że nie wszyscy ślizgoni są dupkami. -stwierdziła, uśmiechając się lekko.
-Czy ja się przesłyszałam ? Gryfonka chce mi zaproponować przyjaźń ? -sarknęłam.
-Tak, ale jeśli nie chcesz to chociaż nie walczmy już. - powiedziała.
-Czemu ? Przez cały czas sobie dogryzamy, a ty nagle wyskakujesz z rozejmem. - uniosłam zdziwiona brew.
-Po prostu uważam, że wszyscy powinni zapomnieć o urazach z przeszłości. Nadchodzi wojna. Naszym największym wrogiem jest Voldemort. Jeśli nadal będziemy się kłócić, to nigdy go nie pokonamy. To tak jak różdżka. Gdy czarodziej używa nie swojej różdżki, nic nie zrobi. Lecz gdy posiądzie ją i będzie tylko jego - czyli będą jak przyjaciele, wtedy zdołają razem pokonać każdego. Nawet takiego potężnego czarodzieja jak Voldemort. - stwierdziła.
-Przemyśle to. - powiedziałam.
-Czyli rozejm ? - spytała, podając mi rękę.
-Rozejm. - oświadczyłam.
Dziewczyna ruszyła w stronę zamku.
-Czekaj ! - krzyknęłam. Przystanęła i odwróciła się. - Czy Weasley'ówna ma kogoś na oku ? - spytałam.
-Ma. - przytaknęła. - I jest to ktoś kogo znasz. - oznajmiła.
Przyśpieszyłam kroku i skierowałam się w stronę lochów, zostawiając Granger za sobą.

Na moje szczęście nigdzie nie spotkałam Zabiniego ani Dracona. Szybko umyłam się,przebrałam się i położyłam do łóżka.
-Czemu życie musi być takie skomplikowane ? - westchnęłam.
Po chwili zasnęłam.

Otworzyłam oczy i machnęłam różdżką.
-9:00 - jęknęłam.
Gdy w końcu się ogarnęłam i nałożyłam lekki makijaż, zeszłam do Pokoju Wspólnego. Spojrzałam na Tablicę Ogłoszeń.
-No tak . Wyjście do Hogsmeade. - mruknęłam.
-Vena ? - obróciłam się. Za mną stał Zabini z Draconem.
Szybko wyszłam z lochów i skierowałam się do Wielkiej Sali na śniadanie.
Po krótkim czasie dosiadła się do mnie Pansy.
-Jak tam ? - spytała zabierając mi tosta z talerza.
-Ok. - mruknęłam, w odpowiedzi.
-Dzisiaj wyjście do Hogsmeade. - zaczęła.
-Wiem. - odpowiedziałam, obojętnym głosem.
-Może na poprawę humoru pójdziemy do Trzech Mioteł ? - zapytała, lekko się uśmiechając. - O! Możemy poszukać też sukienek na bal. - dodała.
-Jaki bal ? - spytałam zdumiona.
-Vena, ty spałaś na przemowie Starego Dumbla ? - spytała, rozszerzając lekko oczy ze zdumienia. - Co się z Tobą dzieje ? Zawsze byłaś wzorową uczennicą, a teraz w 7 klasie coś się z Tobą stało i...zachowujesz się inaczej. -dokończyła zmartwionym głosem.
-Nie wiem jakoś tak... To co z tym balem ? - spytałam, szybko zmieniając temat.
Pansy przyjrzała mi się badawczo.
-Powiem Ci w drodze do wioski. Tak wogóle o co Wam wczoraj poszło z chłopakami ? -spytała taktowanie.
-Draco... - powiedziałam.
-Aha. To już nic nie musisz mówić. - zmarszczyła lekko brwi.
Wstałam od stołu i skierowałam się w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Nie spodziewanie prawie wpadłam na Blaisa. Ominęłam jego oraz blondyna i poszłam do lochów przygotować się do wyjścia.

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 3

Dni mijały. Drzewa zaczęły zmieniać swe barwy, aż w końcu ziemia była pokryta kolorowym dywanem, a oznaką iż nadchodzi zima było zrzucenie przez Bijącą Wierzbę ostatniego złotego listka. Latałam z Veną na wszystkie zajęcia. Patrzyłam jak powoli staje się kobietą. I tak minęła zima, potem wiosna i nastało lato, rozpoczynając się śmiercią Cedrica Diggory'ego i wygraną Harrego Pottera w Turnieju Trójmagicznym. Wiele razy widziałam jak Vena razem z Draconem i Zabinim życzą przegranej Złotemu Chłopcu. Jednak Merlin ich nie wysłuchał i tak oto Chłopiec Który Przeżył, dostał sakiewkę galeonów, którą oddał Weasley'om. No i odrodził się Voldemort.I tak mineły wakacje, piąty rok wraz z rządami Dolores Jane Umbrige w Hogwarcie i śmiercią Syriusza Blacka w Ministerstwie. Na szóstym roku nie wydarzyło się nic ciekawego, oprócz kilku sprzeczek pomiędzy Veną, Draconem i Blaisem a Złotą Trójcą.

Nastał siódmy rok nauki w Hogwarcie.

Rozdział 2

Rozchyliłam powieki i od razu zamknęłam je z powrotem. Jęknęłam. Przez okno wpadały promienie słońca - prosto w moją twarz.
-Czas wstawać. - westchnęłam do siebie. Nie spodziewałam się jednak, że ktoś odpowie.
-Taki ładny poranek jest. Spóźnisz się na śniadanie. - odezwał się głos.
Otworzyłam szerzej oczy i szybko usiadłam na brzegu łóżka. Moje współlokatorki jeszcze spały, tylko jedna przekręciła się na drugi bok. Machnęłam różdżką i w powietrzu pojawiły się cyfry.
-6:00 - jęknęłam.
-Pora wstawać!  - powiedział głosik.
-Kto to powiedział ? -spytałam, stając na równe nogi.
-Na stolik spójrz, tępoto jedna. - odezwał się poirytowany.
Obróciłam się w prawo i spojrzałam na mebel. Na blacie stał elf. A raczej elfka. Była trochę wyższa od chochlika. Miała długie, lekko kręcone czerwone włosy. W lewym spiczastym uchu miała 5 kolczyków - 3 na dole i 2 na górze. Cała była ubrana na czarno, włącznie z czarnami butami. Miała blady odcień skóry. Była śliczna.
-Eee... Hej ? - zaczęłam.
-Jeśli już się na mnie napatrzyłaś to pozwól, że się przedstawie. - rzekła, podlatując do łazienki. Poszłam za nią, biorąc ze sobą kosmetyczkę i ubrania.
-Jestem elfem, jak już zauważyłaś i jestem od chwili gdy dołączyłaś do Slytherinu twoją prawą ręką. - oznajmiła. - Pewnie zastanawiasz się czemu tu jestem i czemu wyglądam tak jak ty...- mówiła, podczas gdy umyta i ubrana, czesałam swoje długie czerwone włosy.
-Jesteś z rodu Ignatus'ów i tak jak powinnaś - trafiłaś do Slytherinu. Tylko ty mnie widzisz. Nikt więcej nie może mnie wyczuć,ujrzeć, usłyszeć czy dotknąć. Jestem córką Salazara Slytherina, więc mogłam się pokazać tylko ślizgońce lub ślizgonowi z Twojego rodu. Czekałam aż pojawi się prawowity, czystej krwi potomek mojego ojca. I przybyłaś ty.
- Zaraz, zaraz... Nie jestem żadną jego potomkinią, jestem dzieckiem Tobiasa i Minerwy Ignatus'ów. - przerwałam.
-To ty nie wiesz że Ignatus'owie są prapraprapraprapra...wnukami mojego Ojca ? - zdzwiła się.
- No nie wiem.- przyznałam, idąc z powrotem do dormitorium.
- Opowiem Ci kiedy indziej. A odnośnie tego, czemu jestem twoją kopią, to mogę ci powiedzieć że jestem po prostu kopią ciebie - twojego ciała i duszy. Czyli mamy takie same wredne charakterki.- uśmiechnęła się machając uszami.
Nagle usłyszałałm szelest z lewej strony.
-Dzień dobry. - przywitała się moja współlokatorka.
-Dobry. - mruknęłam w odpowiedzi.
Spojrzałam szybko w lustro i poszłam do Wielkiej Sali na śniadanie.

Pod czas posiłku każdy uczeń dostawał swój rozkład zajęć.
-Co masz pierwsze ? - spytałam, siedzącego obok mnie Zabiniego.
-Starożytne Runy. - odpowiedział, wstając od stołu.
-Ja też. Tylko ... - zaczęłam. - Nie mam pojęcia gdzie jest sala.
-Weź torbę i spotkamy się w pokoju wspólnym. - rzekł, lekko się uśmiechając.
Gdy już gotowała przybyłam na ustalone miejsce, stał tam Zabini z Malfoyem.
-Ignetus ? Co to za nazwisko ? - zakpił Malfoy, patrząc na mnie.
-Na pewno takie samo jak wszystkie inne, tylko bardziej oryginalne. - warknęłam, stając na korytarzu.
Spojrzałam w prawo i ujrzałam elfke.
-Jak ty masz na imię ? - spytałam, rozglądając się wokoło.
-Po prostu Samara. - odpowiedziała.
-Dziwne... - odpowiedziałam.
Gdy chłopcy wreszcie przyszli, ruszyliśmy na Starożytne Runy.

-To wcale nie jest takie trudne. - oznajmiłam gdy szliśmy na Transmutację.
-Łatwo Ci tak mówić. - jęknął Blaise.
-Nie narzekaj. A co ty sądzisz o Starożytnych Runach, Malfoy ? - spytałam się.
-Nawet ciekawe. Raczej się nie przyda w Ministerstwie Magii, ale przyjmują tam wykształconych czarodziejów, więc nie mam wyboru. - odpowiedział, wzruszając ramionami.
-Chcesz zostać pracownikiem w Ministerstwie ? - spytałam, znając odpowiedź.
-Właśnie to powiedziałem. Mój ojciec chce, więc nim zostanę. - prychnął, jednocześnie mrugając do jakiejś dziewczyny.
Spojrzałam na Malfoya z zadumą.
-Nie ma własnego zdania, bo musi słuchać ojca. - pomyślałam. - To dlatego jest taki wkurzający jak wrzód na tyłku.
-Lepiej przyśpieszmy, bo spóźnimy się na Transmutację. - powiedziałam na głos.

-Nareszcie lunch. - jęknął Zabini.
Nie spodziewanie stanął przed nami Rudy wraz z Potterem i Szlamą.
-Przyda ci się. Może urosnął ci cycki i będzie można nareszcie odróżnić twoją płeć. - zakpił.
-Ty to musiałbyś chyba jeść przez 24 godziny, 7 dni w tygodniu przez 365 dni, żeby powstał w twojej głowie zarodek mózgu.
Weasley zaczerwienił się mocno i zacisnął ręce w pięści.
-Co, odkryłam twój sekret ? No nie żartuj ! Myślałam że wszyscy w szkole o tym wiedzą ! - udałam zdziwioną.
-Nowa, a już Ci pojechała Weasley ! Nie masz szczęścia do dziewczyn. - krzyknął ktoś. Uczniowie przysłuchujący się kłótni ryknęli na te słowa śmiechem.
-Policzymy się jeszcze. - syknął w naszą stronę.
-Najpierw naucz się liczyć cyfry, bo z tym masz ogromne problemy, a potem będziemy mogli się policzyć. Może nawet zsumować. - mrugnęłam do niego. Święta Trójca obróciła się i odeszła. Ślizgoni zaczęli bić brawo.
-No ! I to jest prawdziwa ślizgonka. - uśmiechnął się Blaise. - A teraz jeśli pozwolisz o pani, to pójdziemy na lunch.
-Dobrze Ci poszło. Można rzec, że jesteś już po chrzcie na prawdziwego ślizgona.- powiedział Malfoy z uznaniem.
-Venatrix. - powiedziałam podając mu rękę.
-Draco. Będę Cię nazywał Vena, bo za długie masz imię. - oznajmił, podając mi rękę.
-Czyżby Król Platynowej Grzywki mianował mnie na swoją koleżankę. - powiedziałam, z nutą sarkazmu.
-Rozumuj to jak chcesz. Ale...tak. - powiedział z wrednym uśmieszkiem.
-Jestem zaszczycona. - zakpiłam i zabrałam się za jedzenie.

Ostatnią lekcją w tym dniu były eliksiry...z gryfonami.
-Do sali. - warknął Snape.
Gdy wszyscy przygotowali się do lekcji, a nauczyciel odjął 5 punktów gryfonom za ociąganie się, usiadłam wyprostowana na krześle i czekałam.
-Pracujemy ze sobą od czterech lat, tak więc czas na małe przypomnienie wiadomości. - powiedział, uśmiechając się krzywo do Pottera.
-Potter ! Skąd bierze się Bezoar i co to jest ? - spytał.
Ręka Granger od razu poleciała do góry. Profesor jak zwykle nie zwracał na nią uwagi. Otaskował spojrzeniem całą salę i zatrzymał się na mojej wyciągniętej ku górze ręce.
-Panna Ignotus. - przyzwolił.
-Bezoar, jest to kamień tworzący się w żołądku kozy i jest antidotum na wszelkie trucizny.- odpowiedziałam bez zająknięcia.
-Dobrze. 10 punktów dla Domu Węża. -oznajmił.
- Co to jest piołun ? - spytał Pottera.
-Eee... jakiś krzaczek ? - odpowiedział.
-Nie. -10 punktów dla Gryffindoru.
Na koniec lekcji Slytherin dzięki Draconowi i mi zdobył 50 punktów, a Gryffindor stracił 80 punktów.

czwartek, 16 października 2014

Rozdział 1

Dumnie wyprostowałam głowę, żeby nie widać było jak bardzo się stresuje.
Zrobiłam krok do przodu...i upadłam na schodek. Przez całą Wielką Salę przetoczył się śmiech uczniów. Szybko obróciłam głowę do tyłu i zdążyłam zauważyć jak pierwszoroczny zabiera nogę z mojej szaty. Przyjrzalam mu się dokładnie i wstałam. Weszłam po schodkach, założyłam Tiarę i usiadłam na stołku. Popatrzyłam po kolei na każdy stół. Dłużej zatrzymałam swój wzrok na CHŁOPCU-KTÓRY-PRZEŻYŁ i na stole Slytherinu. Zabini musiał zauważyć że mu się przyglądam bo uniósł kciuk do góry.
-Hmm...chłonny umysł,odwaga,spryt,oddanie przyjaciołom,zwinność,duma...Gdzie by Cię przydzielić.... - Dopiero teraz zorientowałam się, że kapelusz coś mówi. Wyprostowałam się jeszcze bardziej i ...
- SLYTHERIN !  - wrzasnęła.
Odetchnęłam i wstałam odkładając Tiarę na stołek. Od stołu Zielonych słychać było tylko wymuszone oklaski, tylko Blaise uśmiechnął się gdy podchodziłam i poklepał miejsce obok siebie na ławce.
-Zająłem miejsce bo wiedziałem że się dostaniesz. Gratuluje. - powiedział i zaczął oglądać dalszą Ceremonie. Dzieciak, który mnie upokorzył trafił do Gryffindoru. Do Węży doszło jeszcze 10 dziewczynek i 8 chłopców. Gdy Ceremonia Przydziału się skończyła, profesor McGonagall zabrała stołek i Tiarę i usiadła przy stole nauczycielskim. Po chwili powstał profesor Dumbledore.
-Witam nowych uczniów jak i tych starych w Hogwarcie. -rozmowy w Sali całkowicie ucichły.
-Przez cały rok będziecie się uczyć nowych zaklęć,mikstur i innych skomplikowanych rzeczy. 5 i 7 klasy mają SUM-y i OWUTEM-y, więc to do nich się głównie zwracam. Lista rzeczy zabronionych przedmiotów poszerzyła się o kilka rzeczy i jak zwykle można ją przeczytać u pana Filcha. - tutaj uśmiechnął się troszkę szerzej.
-Chce powiadomić nowych uczniów, jak i tych starszych - powiedział, zerkając w stronę rudych bliźniaków. - że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony! - na tę informacje trochę się skrzywiłam i poczułam zawiedziona.
-Panie Crouche. Panie Bagman. - Dyrektor skinął w stronę dwóch mężczyzn, którzy ani trochę nie przypominali nauczycieli. Gdy podeszli, woźny przywiózł wielką skrzynie i postawić przed mównicą. Dyrektor zaczął różdżką zjeżdżać w dół skrzyni, która jakby topniała, a zamiast niej pojawił się złoty puchar. Po Sali przebiegł szept podekscytowanych uczniów.
- Puchar który widzicie, to puchar Trójmagiczny. W tym roku w Hogwarcie po wielu latach zerwania z tradycją, zostanie zorganizowany Turniej Trójmagiczny. Będzie trzech uczestników, którzy zmierzą się z trzema zadaniami turniejowymi. Ten który zdobęcie najwięcej punktów i wykona wszystko zadania - zostanie zwycięzcą. Nagrodą jest chwała i worek galeonów. - w Sali wybuchł gwar. Wszyscy chcieli się zgłosić.
-Jednakże. Ze względów bezpieczeństwa i ofiar które ginęły pod czas Turnieju... - nagle wszystkie rozmowy ucichły. - Mogą się zgłaszać TYLKO osoby które skończyły 17 lat! - zakończył pan Crouche.
W Sali wybuchły okrzyki protestu i rozczarowania. Najgłośniej protestowali bliźniacy.
Gdy krzyki zaczęły cichnąć, pan Bagman dodał :
-Karteczkę ze swoim imieniem,nazwiskiem i szkołą należy wrzucić do Nocy Duchów. Tego samego dnia wieczorem będzie losowanie. Przemyślcie swój wybór, potem nie będzie odwrotu i pamiętajcie, że wprowadziliśmy ograniczenie wiekowe ze względu na ofiary śmiertelne.
DZIĘKUJE ZA UWAGE ! - krzyknął, po czym wyszedł tylnym wyjściem z Wielkiej Sali.
Zerknęłam na stół Gryfonów. Granger tłumaczyła coś Potterowi i Rudemu, pewnie odradzała im pomysł próby zgłoszenia się do Turnieju.
-Pewnie Potter się zgłosi, żeby jeszcze bardziej rozsławić swoje imię. -rzekłam ironicznie do Blaisa.
-Nie wytrzyma 10 minut. - powiedział złośliwie Malfoy.
-15 minut. Pewnie nauczielowi będą starali się pomóc swojemu pupilkowi. - prychnęłam.
-Zobaczymy. - powiedział i wstał od stołu.
Gdy szliśmy do Lochów, starałam się zapamiętać drogę którą szliśmy, aby następnego dnia nie spóźnić się na śniadanie. W końcu doszliśmy do naszego obrazu.
-Hasło. - rzekło malowidło.
-Czysta krew. - odpowiedział prefekt, po czym weszliśmy do pomieszczenia.
Oniemiałam z wrażenia. Wszędzie rozlewało się delikatne zielone światło. Podłoga jak i ściany były kamienne - jak w jaskini. Starsi Ślizgodni rozsiedli się na fotelach i zaczeli omawiać Turniej. Z tego co usłyszałam, dużo osób chce się zgłosić.
-Tylko pomyśl ! Będziesz znanym i szanowanym czarodziejem. No i zwycięzca dostaje sakiewkę galeonów. - ogłosił jakiś 6-klasista.
Miałam już dosyć, więc poszłam razem z innymi 4-klasistkami do pokoju. Po umyciu się i przebraniu w piżamę, położyłam się na miękkim łóżku i zamknęłam oczy. Byłam tak zmęczona, że od razu zasnęłam.

sobota, 11 października 2014

Prolog

Wszędzie szalał ognisty demon. W tle wrzaski umierających ludzi. Ogień zaczął otaczać mnie ze wszystkich stron. Jeszcze raz zacisnęłam palce na różdżce próbując przypomnieć sobie jakieś zaklęcie, ale żadne nie przychodziło mi do głowy. Płomień otoczył mnie, a jego jęzory próbowały mnie dotknąć. Zamknęłam oczy, czekając na czarną postać z kosą w ręku. 
Gwałtownie usiadłam na łóżku. Znowu ten sam koszmar. Śni mi się od czasu śmierci moich rodziców. Spłoneli, a ja nie mogłam ich uratować bo zapomniałam zaklęcia.
- Aquamenti - mruknęłam. Czemu przypomniałam sobie je dopiero teraz do cholery ?!
Magii uczyłam się w domu od małego, jednak w tym roku zaczynam naukę w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
Potrząsnęłam głową aby odgonić wspomnienia i wstałam z łóżka. Spojrzałam na kalendarz, który wskazywał datę 29 sierpnia.
Szybko wzięłam ubrania,kosmetyczkę i poszłam do łazienki. Pod prysznicem mogłam się odprężyć, więc powoli rozprowadzałam szampon na włosach. Po umyciu się szybko wysuszyłam włosy, ubrałam się i poszłam na dół do kuchni na śniadanie.
-Dzień dobry. Jak się spało ? - spytała ciocia gdy robiłam sobie tosta z dżemem.
-Źle. - powiedziałam siadając do stołu.
-Czyli tak jak zwykle. - zaśmiała się.
Przewróciłam oczy zirytowana i zabrałam się za posiłek.
Gdy kończyłam popatrzyłam na zegar i o mało się nie zakrztusiłam.
- Już 10:00 ! - krzyknęłam, odsuwając krzesło.
-Masz jeszcze jutrzejszy dzień aby zrobić zakupy szkolne. - przypomniała ciotka, wręczając mi pieniądze.
-Wole mieć wszystko zrobione wcześniej niż na ostatnią chwilę. - odpowiedziałam i pobiegłam do pokoju po listę artykułów potrzebnych do nowej szkoły.
W liście od Wice-Dyrektorki było objaśnione jak mam się dostać na ulicę Pokątną. Pod czas zakupów większość osób to była młodzież, jak się domyślam - hogwardzka. Kilka razy przechodziłam obok rodziny rudych.
-Weasley'owie. - mruknęłam, spoglądając w ich stronę.
Naszczęście żaden z nich mnie nie zaczepił. Po zrobieniu wszystkich zakupów wstąpiłam do lodziarni i wróciłam do domu z wielkimi miętowymi lodami.
1 września
Podeszłam do słupu na którym był napisany numer 10 ale nie widziałam nigdzie numeru 9 i 3/4. Nagle ujrzałam ciemnoskórego chłopaka w moim wieku z sową w klatce. Wyglądał na porządnego, więc podeszłam do niego.
-Wiesz może jak dostać się na peron 9 i 3/4 ? - spytałam zakładając ręce na piersi.
-Jasne ślicznotko. Chodź pokaże Ci. - mrugnął do mnie i podszedł do słupa numer 10.
-Po prostu musisz wejść w ścianę. - rzekł. Zrobił krok do przodu i zniknął.
Poszłam w jego ślady i pojawiłam się po drugiej stronie.
-Tutaj jestem!  - krzyknął, machając do mnie ręką.
Kiwnęłam głową i podeszłam do niego i jego przyjaciela.
-Kto to ? - spytał blondyn miażdżąc mnie władczym wzrokiem.
-Jestem nowa i idę na czwarty rok. - odparłam lodowatym głosem. Obróciłam się na pięcie i weszłam do pociągu.
-To pewnie Malfoy. - prychnęłam w myślach.
Usiadłam w pustym przedziale przy oknie i czekałam aż pociąg ruszy. Nagle usłyszałam jakąś kłótnie w sąsiednim przedziale. Zrozumiałam, że Szlachcic chwali się, że wie co będzie się działo w tym roku w Hogwarcie.
Prychnęłam. Każdy wie co będzie się działo. Dowiedziałam się od ciotki pracującej w Ministerstwie Magii, że odbędzie się Turniej Trójmagiczny.
Nagle drzwi od mojego przedziału odsunęły się i wszedł do nich chłopak z peronu. Gdy ułożył swoje bagaże, zajął miejsce na przeciwko mnie.
-Jak się nazywasz ? - spytałam. Chciałabym znać chociaż jedną osobę w nowej szkole.
-Zabini Blaise ze... - przedstawił się.
-Slytherinu. - dokończyłam.
Zrobił zaskoczona minę.
-Czemu tak myślisz ? - zapytał, patrząc na mnie z zaciekawieniem.
-Przyjaźnisz się z Malfoyem. Wątpie żeby rozmawiał z kimś z innego domu. - odpowiedziałam.
-Ale zgadłam ? - spytałam się dla pewności.
-Zgadłaś. - zaśmiał się.
-Widzę, że nie wszyscy ślizgoni są tacy źli i nawet masz poczucie humoru ! - rzekłam śmiejąc się.
-A jak ty się nazywasz ? - zapytał.
-Nietypowo. Dowiesz się podczas ceremonii gdy zostanę wyczytana. - mrugnęłam do niego.
-Widzę, że lubisz być tajemnicza. Do jakiego domu chcesz zostać przydzielona ?
-Zastanawiam się nad tym od pewnego czasu i wybrałam Slytherin. - odpowiedziałam zerkając na przesuwające się za oknem góry.
-Dobry wybór. Pasujesz do Nas. Będę trzymał kciuki żebyś została do Nas przydzielona. - powiedział uśmiechając się szczerze.
-Też mam nadzieję, że się do Was "dostanę". - mruknęłam.
Gdy już przebrani w szaty wysiedliśmy z pociągu poniżona ruszyłam w stronę olbrzyma Hagrida, który zwoływał wszystkich "pirszorocznych" do siebie.
Wsiadłam do łódki razem z innymi i popłyneliśmy. Gdy dotarliśmy do zamku przyszła po nas profesorka i ustawiła przed drzwiami do Wielkiej Sali.
-Jestem profesor Minerwa McGonagall. Jestem zastępcą Dyrektora,opiekunką Gryffindoru i nauczycielką Transmutacji.
Za chwilę każdy z Was zostanie przydzielony do jednego z czterech domów - Gryffindoru,Ravenclawu,Hufflepuffu lub Slytherinu.
Na nazwę ostatniego domu podniosłam kąciki ust do góry.
Kobieta wskazała na mnie i kazała mi ustawić się na przodzie kolumny - tuż za sobą.
Nagle drzwi Wielkiej Sali otworzyły się. Wyprostowałam się, wzięłam głęboki oddech i ruszyłam za profesorską.
Gdy weszliśmy do Sali rzuciła mi się w oczy ogromna liczba uczniów. Staneliśmy przed podestem na którym umieszczony został stołek z Tiarą Przydziału.
-Będę z listy wyczytwała po kolei nazwiska. Gdy kogoś wyczytam dana osoba musi usiąść na stołku i założyć Tiarę na głowę. - rzekła, rozwijając pergamin.
Odchrząknęła i wyczytała pierwsze nazwisko :
- Venatrix Igneus !

Witam !

Pomysł na tego bloga i na hmm...opowiadanie, które będe tu umieszczać przyszedł sam przy słuchaniu muzyki. Opowiadanie będzie o tematyce Potterowskiej, jednak nie będzie to parring typu: Dramione,Blinny itd. Oczywiście mogą się pojawić i raczej się pojawią parringi poboczne. Główna bohaterka jest w 100% przeze mnie wymyślona - wygląd jak i charakter.
Tytuł bloga - Ognista Łowczyni, odnosi się do imienia i nazwiska naszej postaci.